Etiopia - Kotlina Danakilska – Wulkan Erta Ale

O tym, jak nie poleciałem do Etiopii, bo spadł śnieg

O tym, jak nie poleciałem do Etiopii, bo spadł śnieg – odcinek 1

Etiopia - Kotlina Danakilska – Wulkan Erta Ale
Etiopia – Kotlina Danakilska – Wulkan Erta Ale

Znów w drodze. W drodze na najwyższe szczyty Afryki. Po raz siódmy. Do Etiopii. I kto by pomyślał, że afrykańską podróż może pokrzyżować burza śnieżna w Turcji. Ciężko w to uwierzyć. Ale tak jest. I co z tego, że bilet do Etiopii kupiony z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem. Śnieg pada i nie wiem kiedy i dokąd polecę. Cierpliwie czekam w kolejce. Kac lekko dokucza. Jest Nowy Rok. Skutki wczorajszej zabawy sylwestrowej docierają do mojej głowy. Trochę za dużo było wściekłych psów na koniec imprezy. Kto wie, czy za chwilę nie wrócę do domu.

Logo wyprawy do Etiopii
Logo wyprawy do Etiopii

Nie! Już wiem. Będę w Etiopii już jutro. O jeden dzień wcześniej niż planowałem. Nie lecę przez Stambuł. Lecę do Frankfurtu i po dwóch godzinach prosto do Addis Abeby. To fajnie. Ale kac wciąż męczy. Mam teraz sporo czasu. Może uda się go zniszczyć kanapkami z McDonalda. To mi czasem pomaga. Ale nie dziś. Najgorszy jest chyba jednak nastrój. Zupełnie się nie cieszę z wyjazdu. Przynajmniej na razie. Nadszedł etap poimprezowego doła na kacu. I trwa. Lecę sam. I to powoduje, że jest mi jakoś smutno, pusto i samotnie. Wiem, że mi przejdzie jak się wyśpię i dotrę do Etiopii. Ale na razie jest strasznie. Włóczę się po lotnisku z kąta w kąt. Jest tak smutno, że łzy same lecą.

W sumie to szkoda, że nie lecę przez Stambuł. Jestem bardzo ciekawy, jak zmieniło się miasto przez ponad 15 lat. Byłem w Turcji w 1999 roku. Bardzo chciałem odwiedzić miejsca, które najbardziej utkwiły mi w pamięci, a szczególnie knajpę nad Bosforem, która znajduje się na łodzi i serwuje hamburgery z rybą. Ciekawe, czy wciąż tam jest. Ciekawe, jak Stambuł i jego meczety wyglądają w śniegu. To musi być zadziwiające. Ale tym razem nie dla mnie.

W zamian za to dolatuję do Frankfurtu i znów się nudzę. Na widok alkoholu w strefie bezcłowej odwracam oczy. Rzadkie to zjawisko. Ale widok gorącej niemieckiej kiełbasy z bułą przyciąga i pokonuje mnie. Kupuję, choć nie cierpię tej lotniskowej drożyzny. Zupełnie jej nie rozumiem. Dlaczego kanapka w McDonaldzie na warszawskim lotnisku przed bramką kosztuje 3 zł, a za bramkami 5 zł? Nie lubię przepłacać. Ale dziś mam słabą silną wolę i kiełbę we Frankfurcie kupuję. Może dzięki temu humor trochę się poprawi.

Nie poprawia się. Dzwonię do Agnieszki i wsiadam do samolotu jednej z najlepszych linii, jakimi latałem. Ethiopian Airlines. Chyba najczęściej z nimi latam. Do Malawi, do Gabonu, do Tanzanii i nieoczekiwanie dziś. Dziś też jest ok. Ładna obsługa, dobre jedzenie. Nie ma się do czego przyczepić. Bo po co? Trochę się jednak męczę. Trochę przysypiam. Trochę słucham muzyki.

Wraz ze wschodem słońca zbliżamy się do Addis Abeby. Powoli wraca to uczucie radości z wizyty w nowym miejscu. Zaraz będę w Etiopii. Jeszcze chwilka. 500 metrów, 200, 100. Dotykamy pasa startowego. Jestem w Afryce. Rozpoczynam dziesiątą podróż po afrykańskim kontynencie i siódmą wyprawę w ramach mojego projektu. Główny cel: Ras Dashen. Czwarta pod względem wysokości góra do zdobycia w ramach projektu. Jeden z kilku czterotysięczników. Na trzech wyższych już byłem. Jak wszystko pójdzie zgodnie z planem spędzę też kilka dni w jednym z najgorętszych miejsc na Ziemi, czyli w Kotlinie Danakilskiej. Może być ciekawie. Oprócz tego wulkan Erta Ale, którego krater wypełniony jest rozgrzaną lawą. Do tego Gonder i może Aksum. No i nieoczekiwanie pojawił się dodatkowy dzień na zwiedzanie Addis Abeby. Sporo, jak na 15 dni na miejscu.

To kolejny wyjazd bez sponsorów, bez patronów medialnych i zobowiązań. I dobrze. I źle. Z jednej strony nie muszę nic robi wbrew sobie, na pokaz, z przymusu. A z drugiej strony przydałoby się wsparcie.

Jestem w Etiopii sam. Na razie. Jutro przylatuje Michał, z którym idę na trekking. Zgadaliśmy się przypadkiem, trochę w ostatniej chwili. Odezwał się do mnie po mejlu, w którym napisałem, że jeśli ktoś miałby ochotę, może dołączyć. Dołączy. Nie podróżowaliśmy nigdy razem. Spędziliśmy zaledwie kilka dni w Paryżu. W 2011 roku poznaliśmy podczas paryskiego maratonu. Tak więc znów zastanawiam się, jak będzie w podróży z kimś, kogo w zasadzie nie znam. Ale dlaczego miałoby być źle.

Zdjęcia z trekkingu i z podróży do Etiopii

Poszczególne odcinki relacji z Etiopii znajdziecie tu: Relacja z Etiopii na blogu.

Całość relacji z Etiopii do pobrania stąd: Relacja z Etiopii w pdf.

Zdjęcia z trekkingu i z podróży do Etiopii znajdziecie w galerii: Etiopia 2016.

Dodaj komentarz